Absolwentka ZSG Alina Suder podczas wywiadu

Wywiad z absolwentką naszej szkoły, dietetyczką i ekspertem żywieniowym – Aliną Suder

- Witamy panią serdecznie i cieszymy się bardzo, że zechciała Pani odwiedzić naszą szkołę.

- I moją też, bo ja przecież… ukończyłam tę szkołę!

 

- Mam do Pani jako absolwentki ZSG kilka pytań. Kiedy Pani odkryła, że jej powołaniem  jest właśnie sztuka kulinarna?

- Byłam bardzo mała, jeszcze w komunizmie lubiłam jeść i wiedziałam, że dzięki odpowiedniemu jedzeniu będę zdrowa, a przede wszystkim, że będę miała zawsze pracę, a to było bardzo ważne w tych czasach.

- Dziękuję, rozumiem. Czy w dzieciństwie miała Pani ulubiony przysmak, który pozostał do dziś, czy to się zmieniło?

- Trochę się zmieniło, ale zawsze lubiłam kluski, przede wszystkim ziemniaczane, a we Włoszech nauczyłam się jeść makarony. To typowa potrawa tej kuchni.

- No tak, oczywiście. Kiedy zdecydowała się Pani otworzyć własną działalność?

- W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym szóstym roku. \- Od początku Pani wiedziała, że będzie miała swoją firmę kulinarną?

- Jasne, oczywiście, tak musiało być!

- Czy traktuje Pani swoją restaurację jako wymarzone, własne miejsce na Ziemi?

- Tak i nie…Teraz bowiem mam już następną restaurację, ponieważ jestem dyplomowanym dietetykiem. Studia dietetyczne ukończyłam we Włoszech, więc ta moja restauracja w Polsce jest restauracją nietypową, gdzie uczymy młodych, jak prowadzić i przede wszystkim- jak stworzyć restaurację „od siebie”, po swojemu.

- Jakie było Pani hobby w dzieciństwie i czy się zmieniło?

- Moje hobby! Śpiewanie oczywiście, muzyka, akrobatyka, sport, wszystko…

- Kobieta wszechstronnie uzdolniona!

- Nie wszechstronnie uzdolniona, nie, ale chętna do odkrywania i doświadczania wielu doznań oraz ciekawa świata i ludzi.

- Kto zaszczepił w Pani pasję kulinarną, zachęcił do zgłębiania tajemnic kuchni?

- Już w domu rodzinnym poczułam zainteresowanie kulinariami, ponieważ moja babcia wspaniale i dużo gotowała, więc ja wszędzie się pojawiałam, podglądałam i uczyłam…

- Kiedy na pewno już Pani wiedziała, że to jest ta odpowiednia i jedyna droga życia?

- To prosta odpowiedź! Jak tylko weszłam do szkoły gastronomicznej na Poznańskiej, wiele, wiele lat temu w latach siedemdziesiątych. To tutaj odnalazłam swoją drogę życia.

- Czy miała Pani duże wsparcie rodzinie odnośnie swoich pasji kulinarnych?

-W rodzinie to się mnie po pewnym czasie chcieli… pozbyć, bo za dużo gotowałam w domu, więc mnie namówiono, żebym gotowała dla innych… Ale wsparcie było. Ogromne!

-Jaką radę miałaby Pani dla nas, dla takich młodych adeptów sztuki kulinarnej, którzy chcą właśnie się rozwijać?

- Po pierwsze ryzykować, czyli…  niczego się nie bać! Trzeba również coś od siebie dawać. Musicie się dużo jeszcze nauczyć, ale ta dobra szkoła to jest pierwszy stopień, resztę sami musicie wypraktykować, trzeba bowiem się rozwijać!  To ważne, aby znać technologię pracy gastronomicznej i składniki potraw, produkty, smaki…Taka baza jest potrzebna. Przede wszystkim jednak należy wymyślać swoje dania, mieć twórczą inwencję i wyobraźnię. Każdy ma talent, należy go wykorzystać i tworzyć własne potrawy ze składników, które cenicie i lubicie. Oczywiście- ze zdrowych składników!

- Dziękujemy bardzo za poświęcony nam czas.

(Wywiad został przeprowadzony przez Koło Dziennikarskie ZSG pod opieką pani Ewy Bielak)